piątek, 13 maja 2011

Uwalnianie Programów za Pomocą modlitwy

UWALNIANIE PROGRAMÓW ZA POMOCĄ MODLITWY
 
Modle sie do Pana Boga Wszechmogącego o wysłuchanie modlitwy i proszę moich aniołów o pomoc i wsparcie w tym procesie. Modle się o uwolnienie mojej podświadomości i mojej duszy od doświadczenia moich programów (...np kalectwa, biedy,chorób itd...) Modle się o uwolnienie mojej duszy od wszystkich przyczyn doświadczenia programów(.....) w tym zyciu z okresu dzieciństwa z okresu niemowlęctwa, z okresu porodu z okresu płodowego, z poprzednich zyć i z żyć z innych wymiarów. Dziękuję Panu Bogu Wszechmogącemu za wysłuchanie mojej modlitwy. Dziękuje moim aniołom za pomoc i wsparcie w procesie uzdrawiania mojej duszy.



                        

Miejsce Mocy

  WZGÓRZE MOCY
 

                           
W 1326 r. parafię św. Katarzyny wymienia się w wykazie świętopietrza. Wówczas należała do dekanatu sławkowskiego. Posiadała najpierw kościół drewniany, który spłonął w 1620r i 1638 r. Podczas drugiego pożaru spaliła się również plebania, w której mieściło się bogate archiwum parafialne. Przez sto lat wszystkie nabożeństwa odbywały się w kościele św. Doroty. Nowy kościół murowany wybudowano w latach 1726-29 w czasie, gdy proboszczem był ks. Wojciech Ciołek - Ciotczyński. Budowla przetrwała do naszych czasów. Świątynię konsekrował 29 kwietnia 1744r bp Michał Kunicki, sufragan krakowski. W okresie międzywojennym w 1931r staraniem parafian i proboszcza ks. Stanisława Bilskiego stary kościół został znacznie powiększony przez dobudowanie doń głównej nawy i kruchty. Ze starego kościoła utworzono prezbiterium..Kościół ma szerokości 25m, 45m długości i 18 m wysokości. Przy kościele istnieje dzwonnica wolnostojąca, konstrukcji ceglanej o wysokości 35 m, odnowiona w ostatnim czasie. Starsza, jednonawowa część świątyni stanowi konstrukcję murowo-ceglaną. Konstrukcja nośna nowszej części kościoła stanowi szkielet żelbetowy. Część dobudowaną stanowią trzy nawy, które rozdzielone są rzędami słupów żelbetowych o wysokości 16,5 m. Po obu stronach starej części kościoła dobudowano kaplicę. W latach 90 - tych przeprowadzono gruntowną modernizację prezbiterium świątyni, łącznie z ołtarzem soborowym, stallami i balustradą. 

W parafii znajduje się znany od wielu lat punkt widokowy na Wzgórzu z przepięknym kościółkiem św. Doroty, z którego widać panoramę Zagłębia i Śląska. Jak mówi proboszcz grodzieckiej parafii ks. kan. Stanisław Wojtuszkiewicz, wzgórze ożywa dwa razy w roku w dzień patronalny św. Doroty, 6 lutego i w niedzielę po święcie Przemienienia Pańskiego. „Dorotka” to ozdoba Grodźca. W XVII w. przybyły tu siostry Norbertanki z Krakowa. Kościół św. Doroty to budynek murowany, jednonawowy, z dwoma niszami i barokową wieżą. We wnętrzu znajduje się ołtarz z płaskorzeźbami pokazującymi męczeńską drogę św. Doroty. Znajduje się tu także szczególny obraz - kopia wizerunku Matki Bożej z pierścionkiem na palcu.. Wizerunek ten widnieje także na feretronie parafialnym.

Kościółek został wybudowany z funduszu Doroty Kątskiej, ksieni klasztoru Sióstr Norbertanek w Krakowie na Zwierzyńcu. Kiedy parafialny kościół uległ zniszczeniu po podpaleniu w 1638, to w kościele św. Doroty na Wzgórzu odprawiano Msze św. i nabożeństwa przez ponad 100 lat.. Kościółek, po opuszczeniu go przez siostry, stał zniszczony; wojny i ząb czasu robiły swoje. Gruntowną restaurację przeszedł dopiero w 1946, zaś 10 sierpnia 1947r bp Teodor Kubina poświęcił odnowioną świątynię. W latach 1962-65 ks. prał. Leopold Szweblik, ówczesny proboszcz przeprowadził remont kapitalny. W latach 1978-80 budynek kościoła został zankrowany, otynkowany i pokryty blachą. Kilka razy w roku przybywają tu pary narzeczeńskie, które chcą właśnie w tym miejscu wstąpić w związek małżeński.- żródło kronika Grodżca.
Na wzgórzu Doroty znajduje sie tez cudowne żródełko o którym legenda mówi że dodaje urody i leczy oczy . Miejsce to jest wyjątkowe i osoby o dużej wrażliwości wyczuwają magiczną atmosferę tego wzgórza. Być może kiedyś zostanie ono docenione jako miejsce mocy.:)

Medytacje

MEDYTACJE
 


           Poniższe medytacje przeznaczone są dla ludzi, którzy chcą już medytować, jednak
szukają jeszcze odpowiedzi na niektóre pytania związane z buddyzmem Diamentowej
Drogi, by zdecydować się czy jest to ich ścieżka, czy też nie. Pozostałe medytacje dostępne
są w naszych
ośrodkach.

Medytacje te są również szczególnym prezentem dla moich uczniów pracujących z grupami,
a także dla tych, których członkowie rodziny lub przyjaciele pragną poznać metody możliwe
do zastosowania samemu. Mimo, że są proste w użyciu, zawierają ważne elementy wszystkich dróg Buddy.


 
 
Wykonujcie je bez wysiłku i cieszcie się nimi!
Wasi Tomek, Cathy, Hannah i Lama Ole
 

Medytacja oddechów - świateł

Siedzimy tak wygodnie, jak tylko możemy. Nasze ręce spoczywają na podołku, prawa na lewej, kciuki lekko się stykają. Plecy mamy wyprostowane, jednak nie sztywne. Broda jest nieco cofnięta. Najpierw uspokajamy umysł.

Czujemy bezkształtny strumień powietrza wchodzący i wychodzący przez czubek nosa, myślom i dźwiękom pozwalamy po prostu swobodnie przepływać - nie chwytamy ich. Pragniemy teraz medytować, by doświadczyć umysłu i uzyskać dystans do własnych przeszkadzających emocji. Tylko wówczas będziemy rzeczywiście w stanie przynieść pożytek innym.

W odległości szesnasty szerokości palca przed nami, a więc około połowy długości ramienia, pojawia się teraz przejrzyste, przezroczyste światło. Wraz z wdechem wpływa ono do dolnej części naszego ciała. Po drodze staje się coraz bardziej czerwone. Kiedy zatrzymuje się na krotko na wysokości czterech palców poniżej pępka, ma intensywny czerwony kolor. Kiedy wydychamy powietrze, światło porusza się ku górze - staje się jednocześnie coraz bardziej niebieskie. W odległości połowy ramienia przed nami niebieskie przejrzyste światło w jednym momencie staje się znowu jasne, po czym wdychamy je znowu.

Koncentrujemy się na tym tak dobrze, jak to tylko możliwe, podczas gdy oddech w naturalny sposób przychodzi i odchodzi. Jeśli z trudnością przychodzi nam zobaczenie kolorów, myślimy po prostu: przejrzyste światło przy wdechu, czerwone, gdy oddech zatrzymuje się poniżej pępka i niebieskie w czasie wydychania powietrza. Potem możemy skupić się na wibracjach oddechu. Wdychając powietrze słyszymy wówczas wewnętrzne brzmienie sylab OM, zatrzymując oddech poniżej pępka - głębokiego AH, a w momencie wydechu HUNG. Odczuwamy te wewnętrzne wibracje tak długo, jak długo jest to przyjemne.

Kończąc medytację, pozwalamy, by świat znowu się pojawił - nowy i świeży. Życzymy, aby cale dobro, jakie się tutaj wydarzyło stało się nieograniczone, by dotarło do wszystkich istot, odebrało całe ich cierpienie oraz dało im w zamian jedyne trwałe szczęście - doświadczenie natury umysłu.

Medytacja tęczowego światła

Siadamy tak wygodnie, jak to możliwe. Nasze ręce spoczywają na podołku, prawa na lewej, kciuki lekko się stykają. Plecy mamy wyprostowane, jednak nie są one sztywne, broda jest lekko cofnięta ku tyłowi.

Najpierw uspokajamy umysł. Czujemy, jak bezkształtny strumień powietrza wchodzi i wychodzi przez czubek nosa, myślom i dźwiękom pozwalamy po prostu swobodnie przepływać, nie chwytając ich. Chcemy teraz medytować, by doświadczyć umysłu i uzyskać dystans wobec naszych przeszkadzających uczuć. Tylko wówczas będziemy w stanie rzeczywiście przynosić pożytek innym.

W centrum naszej klatki piersiowej, na wysokości serca pojawia się teraz małe tęczowe światło. Stopniowo rozprzestrzenia się ono coraz bardziej wewnątrz naszego ciała. Kiedy całkowicie nas wypełnia, rozpuszczają się wszystkie cierpienia, trudności i przeszkody. Następnie światło to wypływa z naszego ciała we wszystkich kierunkach i wypełnia całą przestrzeń. Dzięki temu rozpuszczają się cierpienia wszystkich istot, a świat zaczyna promieniować nieograniczonym szczęściem. Znajdujemy się w czystej krainie pełnej nieograniczonych możliwości. Wszystko przeniknięte jest wyzwalającym znaczeniem. Światło to wypływa z nas tak długo, jak długo sobie tego życzymy.

Kończąc medytację, pozostajemy w tym stanie tak długo, jak to tylko możliwe. Wreszcie pragniemy, aby całe dobro, jakie się tutaj wydarzyło, stało się nieograniczone, by dotarło do wszystkich istot, rozpuściło ich cierpienie i dało im. w zamian jedyne trwałe szczęście - rozpoznanie natury własnego umysłu.      Autor - LAMA OLE NYDAHL

Magia Słowiańska

  RYTUAŁY I MAGIA SŁOWIAŃSKA
 
Każda kultura, każdy kraj posiada swoja magie i wierzenia które sa przekazywane pisemnie lub ustnie następnym pokolenią. Wszystko ma swój początek a ludzie od zarania dziejów pomagali sobie w życiu używając pewnych zasad magii. Magiczna wiedza naszych przodków jest ogromną skarbnicą rytuałów o wszelkim działaniu, jest to dziedzina bardzo rozległa a wszelkie obrzędy , rytuały i zabiegi magiczne świadomie czy też nie są wykonywane do dnia dzisiejszego. Często poszukujemy rytualiki pomocnej w zyciu codziennym , czerpiąc wiadomości z obcych kultur zapominając o tym ze słowiańska wiara i magia jest nasza wiarą rodzimą..Wróćmy więc do naszych korzeni. Tak jak istnieje mitologia grecka tak tez mamy nasza mitologie słowiańską .Obyczaje ludowe słowian są bardzo bogate i właśnie od naszych przodków wywodzi sie np. topienie marzanny , dożynki, puszczanie wianków itp. to wszystko to nasza rodzima tradycja, to nasz dom ,dający nam spokój, zdrowie , harmonię ,równowagę i uzdrowienie.Nasze rytuały działają na nas dużo mocniej i przynoszą lepsze skutki nisz zaciągnięte zabiegi z innych kultur.Osobiście myśle że dużo więcej uzyskam jeśli ustawię remedium np żaby z polska złotówka a nie tak modnej swego czasu żaby z chińskim pieniążkiem ...(no chyba że zmienią u nas złotówki na chińskie pieniądze.)Dlatego zachęcam do powrotu i do poznawania naszej rodzimej magii i kultury.Musimy od nowa nauczyć sie korzystać z mocy natury poczuć ja całym soba i poznać pewne zależności z nią związane ,zaznajomić się z właściwościami żywiołów, drzew , kamieni , minerałów, kolorów i ziół. Wtedy będziemy mogli wzmacniać się poprzez odpowiednią rytualike czy też używać talizmanów i amuletów odpowiednio dla nas dobranych. 

Moja ulubiona poetka

Wróżka Aleksandra
 



                                                   

Musisz ulepić w piątek, we wrześniu, na nowiu,
małą lalkę, podobną do twego kochanka.
Zrobić jej usta z głogu, wprawić oczy sowie
i tulić ja co wieczór i każdego ranka,

by tamtemu - głupiemu - zdawało się czasem,
że mu w sercu coś słodko, niepotrzebnie śpiewa,
że go gonią ćmy jakieś z jedwabnym hałasem,
i aby się opędzał i martwił, i gniewał,

i by samotnie błądził aleją jesienną,
na wpół jeszcze uparcie, na wpół nieprzytomnie -
i tupiąc w suche liście malowane henną,
myślał: "diabli nadali! nie mogę zapomnieć!"

I aby poczuł w sercu tęsknotę i chandrę,
by w chmurach z przerażeniem ujrzał sylfy nagie,
w dziupli drzewnej nos dżina, w fajce - salamandrę -
i wpadł prosto w drzwi twoje - wprost w różową magię... 


Autorka:Maria Pawlikowska-Jasnorzewska